poniedziałek, 20 grudnia 2021

Data: 22.12.2021r. (środa)

Temat dnia: Grająca choinka


Tydzień ma” - odśpiewanie codziennej piosenki

 

1. Słuchanie fragmentu opowiadania Hansa Christiana Andersena Choinka

Rosła w lesie choinka: mała, ale śliczna. Miała też dobre miejsce: dużo powietrza, słońca i przyjemne towarzystwo starszych od siebie jodełek i sosen. Dobrze jej było, a jednak marzyła ciągle tylko o tym, aby wyrosnąć i być dużą, wielką. Nic jej przeto nie cieszyło – ani piękne słońce, ani powietrze czyste i pachnące, ani zabawy dzieci wiejskich, które przychodziły tu zbierać jagody. (…)

Jaka ta mała choinka prześliczna – mówiły często, ale drzewko się o to tylko gniewało.

Długo też jeszcze będę taka mała? – myślało sobie.

Gdyby umiało westchnąć, pewno by wzdychało, ale na to było za wcześnie. W następnym roku było znacznie większe. I znowu rok upłynął, i znowu przybyło mu gałęzi i wysokości. Aż poweselało.

Ach, jakbym chciała już być taka duża jak inne drzewa! – mówiło do siebie. – Wtedy bym

rozpostarła szeroko konary, a z wierzchołka mogłabym patrzeć w świat daleko! Ptaki słałyby

gniazda na moich gałęziach, które kołysałabym poważnie, wspaniale, z każdym powiewem

wiatru! Tak jak inne drzewa. (…)

Przyszła zima. Około świąt Bożego Narodzenia znowu schodzili się do lasu ludzie i wycinali

teraz małe drzewka, nieraz mniejsze i młodsze od naszej choinki. Patrzyła ona też na nie z zazdrością: jadą w świat, tak daleko! Nikt nie obcina im pięknych gałęzi, wywożą je wraz z nimi,

takie śliczne, świeże!

I dokąd je wywożą? I dlaczego? Są między nimi zupełnie maleńkie – i dlaczego nie obcinają

im gałęzi?

My to wiemy! My to wiemy! – zaświergotały wróble. – Widziałyśmy je tam, w mieście, przez

okna. Wiemy, dokąd one jadą. Świetny los je czeka, coś nadzwyczajnego! Tego nawet dobrze

opisać nie można. Widziałyśmy je same przez okna: rosną tam na środku ciepłego pokoju, ozdobione świeczkami, błyskotkami, rumianymi jabłkami, piernikami. Ach, co to za los wspaniały!

Więcej nic nie widziałyśmy. Ale to było prześliczne, prześliczne!

Ach, jakżebym pragnęła doczekać się takiego szczęścia! – westchnęło z żalem drzewko

wszystkimi igłami. (…) Jakże tęsknię do miasta, do ludzi, jak mi tutaj smutno! Może już niedaleko

Boże Narodzenie – jestem taka duża i ładna, może mnie zetną w tym roku nareszcie! O,

chciałabym już rosnąć w ciepłym, jasnym pokoju, z całą tą świetnością, której się opisać nie da!

A potem?… Potem nastąpi zapewne coś jeszcze piękniejszego, jeszcze wspanialszego, po

cóż by nas inaczej tak strojono? Tak, tak, to początek jeszcze większego szczęścia, którego nawet

odgadnąć nie umiem. Ach, co nas czeka w mieście! Tęsknię do tej chwili – pragnę, aby nadeszła!

Ciesz się słońcem i powietrzem – szepnęły jej bledsze, ale życzliwe promienie. – Ciesz się

młodością, ciesz się życiem! Ale choinka cieszyć się tym nie umiała, rosła tylko i rosła, jak mogła najprędzej. Igły miała pachnące i ciemnozielone, a pień prosty jak strzała.

Na Boże Narodzenie ścięli ją też najpierwszą. Ostra siekiera wślizgnęła się jej aż do serca

i drzewko padło z westchnieniem na biały śnieg brylantowy. Ból ją przeniknął straszny i zemdlała.

Rozumie się, iż zapomniała, że to jej szczęście upragnione; skoro przyszła do siebie, czuła tylko, iż

się rozstaje na zawsze ze swym rodzinnym lasem, z pniem, z którego wyrosła; że już nie zobaczy

kochanych drzew starych, które ją otaczały od dzieciństwa, ani zielonych krzaków i choinek,

z którymi się wychowała, ani świeżych kwiatów znajomych na wiosnę, ani ptasząt śpiewających

tak wesoło. Bolesne było pożegnanie, smutny odjazd. Ocknęła się dopiero wtedy z tego smutku, gdy na podwórzu, gdzie ją wraz z innymi choinkami złożono, usłyszała mówiącego jakiegoś człowieka, który wskazywał na nią:

Śliczne drzewko, to biorę.

I natychmiast dwóch ludzi w pięknych sukniach ze świecącymi guzikami zaniosło ją do

wielkiego, pięknego pokoju. (…)

Ustawiono drzewko na środku pokoju, w dużym drewnianym naczyniu, pełnym piasku, ale

tego nie było widać, gdyż naczynie osłonięto zieloną materią, a pod nim na podłodze był kwiecisty

kobierzec. Wtedy dopiero zaczęła choinka odczuwać znowu szczęście. Drżała z radości. Co to

z nią będzie teraz? Panienki i służba przystrajały ją i zdobiły na wyścigi; wieszano na jej zielonych

gałązkach siatki złociste, pełne prześlicznych cukierków, pierniki, jabłka złocone, orzechy, różnobarwne błyskotki i cukierki, nici złote i srebrne, podobne do promieni słońca, cudowne lalki,podobne do dzieci, świeczki i ptaszki, a na najwyższej gałązce umieszczono gwiazdę srebrzystą. Wyglądała tak wspaniale, że naprawdę opisać trudno; wróble miały słuszność zupełną.

Wieczorem będzie daleko piękniejsza, gdy zapalimy świeczki – mówiono dokoła, a drzewko

traciło przytomność ze szczęścia.

Ach, żeby ten wieczór nadszedł już! – wzdychała. – Ach, żeby zapalono moje świeczki!

I co to wtedy będzie? Co się stanie? Może sosny przyjdą z lasu patrzeć na mnie? A wróble będą

zaglądały w okna. I wszyscy podziwiać będą moją piękność i moje szczęście. A potem? Czy tu

wrosnę mocno w to naczynie i stać będę lato i zimę taka piękna i strojna? (…)

Wieczorem zapalono na niej świeczki. Co za blask! Co za jasność! Nic podobnego jeszcze

w życiu nie widziała. Wszystkie gałązki jej drżały ze szczęścia tak, że na jednej zapaliły się igiełki.

To zabolało ją mocno.

Pali się! Pali! – zawołały panienki i ogień ugaszono zaraz.

Zmartwiło to choinkę: w tym miejscu była ciemna i spalona, to wcale nieprzyjemne; chciałaby

cała tonąć w jasnym blasku, jak podczas lata w słonecznych promieniach.

Wtem otworzono szerokie podwoje i do pokoju wpadło mnóstwo dzieci, biegnąc prosto do

drzewka, jakby je chciały przewrócić. Starsi postępowali za nimi poważnie. Na mgnienie oka

stanęła gromadka zdumiona i milcząca przed jarzącą choinką, lecz zaraz wybuchnęła takim

krzykiem, że szyby w oknach zadrżały z przestrachu. Teraz się zaczął taniec wokół drzewka,

z którego wśród okrzyków zachwytu co chwila zdejmowano jakieś cacko czy błyskotkę.

Co oni robią? – myślała choinka. – I cóż to będzie?

Świeczki płonęły jasno, ale zmniejszały się prędko i coraz trzeba było gasić którąś, aby się nie

zapaliła gałązka. Na koniec dano dzieciom pozwolenie zabrać z drzewka, co im się tylko podoba.

Straszne rzeczy, z jaką chciwością rzuciły się do rabunku! Aż gałęzie trzeszczały.

Nazajutrz z rana służba weszła do pokoju. – Przyszli mnie stroić – szepnęło drzewko. Ale

zamiast tego wyniesiono je z pokoju, zwleczono ze schodów i umieszczono w jakimś ciemnym

kącie, gdzie nie dochodziło wcale światło dzienne. (…)


2. Zabawa z wykorzystaniem rymowanki.

Dzieci dobierają się w pary z domownikami, stają naprzeciwko siebie. Powtarzają za Rodzicem tekst podzielony na sylaby, uderzając naprzemiennie – raz w swoje dłonie, raz w dłonie partnera (jedna sylaba to jedno uderzenie).


Cho-in-ka zie-lo-na

przy-szła dzi-siaj do nas.

Z uś-mie-chem ją wi-ta-my,

na świę-ta za-pra-sza-my.


3. Zabawa ruchowa połączona z ćwiczeniami oddechowymi: „Fruwające gwiazdki”

Dzieci otrzymują gwiazdki wycięte z bibuły. Poruszają się po pokoju w rytmie wystukiwanym na tamburynie. Podczas przerwy w grze puszczają gwiazdki, dmuchają na nie, starając się utrzymać je jak najdłużej w powietrzu.

4. Osłuchanie się z kolędą:


Pamiętajcie o stosowaniu zwrotów grzecznościowych oraz higienie rąk.

W dowolnym momencie dnia wybierzcie z rodzicami buźkę określającą Wasz nastrój.


 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz